Wiersze
Większość z nich ukazała się w "Namiarze" i "Akademiku", pojedyncze zaś w "Żołnierzu Polskim", "Radarze" i "Poezji".
"W czerwcu 73 powstał "Namiar". Stało się to za sprawą Sławka Kaczmarka, Benedykta Wojcieszaka i Waldka Konopy. Od tego czasu poezja watowska porzuciła swoją dotychczasową formę przetrwalnikową rozpoczynając ujawnione życie, które skupiło się wokół "Namiaru". Rok 73, 74 i 75 przynosił kolejne numery zeszytów poezji grupy, noszących jej nazwę. Młodzi ludzie, których połączył mundur, wiek i wyobraźnia, starali się swą twórczością szukać nowych sposobów interpretacji codziennej rzeczywistości. Świat rządzony jest przez ludzi, a człowieka kształtuje człowiek. Rzeczą najważniejszą jest, aby nie pozostać biernym wobec zmieniającego się świata, aby nie zamykać się w kręgu własnych problemów - pełnych subiektywnych wizji. Tak wyobrażali swą rolę uczestnicy "Namiaru". "Naszym celem jako młodych poetów jest walka za złem...Nie tworzymy dla siebie. Piszemy o Was i dla Was...?". Tak pisali o sobie autorzy "Namiaru" w 74 roku. W swej twórczości wykorzystywali własne przeżycia, szukali tematów w historii. Wierzyli, że koszmar wojny nigdy się nie powtórzy"
- tak pisał o grupie poetyckiej "Namiar" jeden z jej członków - Wiesiek Cetera w artykule pt. "Namiar watowskiej poezji...", opublikowanym w Nr 5(126) "Akademika", w X 1977 r. W zeszytach "Namiaru" zamieszczali swoja poezję również: Marianna Wójtowicz (w latach późniejszych wójt wioski na Samoa), Andrzej Koper, Wiesław Dąbrowski, Waldemar Głusik, Stanisław Pecyna, Michał Łagosz, Grzegorz Szamszur, Andrzej Walczak, Zdzisław Majewski, Jacek Wojtala, Krzysztof Szajek i in. Gośćmi spotkań grupy bywali Bogusław Wit oraz Jacek Cygan.
Występ grupy poetyckiej "Namiar" w Klubie WAT
Zimowy wiek
Dziś wiek przyprószył moje włosy,
Zabrakło jednej bratniej duszy,
Już wszędzie wokół widzę Kosy,
A diabeł ciągle jeszcze kusi,
Dziś zima, jesień jeszcze wczoraj,
Nie utopi mnie w Styksie Hades,
Nie schodzę, jeszcze nie pora,
Dla braci w tej sprawie mam radę,
Nie stary ten, teraz wiekowy,
Nie młody, co zdrowiem się pyszni,
Zdrowie i młodość drzemią w głowie,
By je obudzić zacznij myśleć,
Apetyt na życie nie ginie,
Komu wystarcza wyobraźni,
Malować pięknie można ciszę,
Zachłanność króla czyni błaznem...
Nie kocha ten, co tęskni,
Kręcąc się wokół w miejscu,
Nie ten, co roni łezki,
Lecz ten, co złotą kreską,
Kolorowe motyle,
Maluje wspomnień chwile...
Rozum i Zima
Stanęła Zima u wrót Rozumu,
Niepomna wielu mądrych ostrzeżeń,
Że sprytny, bezwzględny, pełen...rumu,
Stanęła w prawdzie, stanęła w wierze,
A Rozum w ciepły kożuch okryty,
Farmozony przywołał z trzech kątów,
Przecież jesień ciągle, babie lato,
A w czwartym stoi wciąż trzeźwy rozsądek....
Kto gotów...
Rozmierzwiona moja wiara,
Jakby włosy wiatr potargał,
I muzyka jakaś szara...
Jakby gęśle, nie gitara,
Nie, decyzje moje własne,
Próżne czaty na telefon,
Ktoś mi zajął moje ciasne,
Klucz dorobił i patefon,
Gdybym młody snów bym szukał,
O koronie, noblu, szansie,
Teraz sukces w papier puka,
A nadzieja rankiem, gaśnie,
Nie przeniosę góry boso,
Nie pochodzę po wulkanie,
Choćbym kupił wszystkie losy,
Wszystkie puste pozostaną...
Choć na twarzy grymas, smuta,
Do końca mego żywota,
Miłości wciąż będę szukał,
Kto gotów kiedyś ją spotka,
Kto gotów...
Bratnia dusza
Na saniach dusza nieokiełznana,
Do bratniej pędzi co koń wyskoczy,
Zeszła z wulkanu w miłości ranach,
Patrząc w swe lustro otwiera oczy,
Nie umknie muszka, motylek zwiewny,
Zagląda w środek Jej wyobraźni,
I kąpie się w Jej myślach, też gniewnych,
Podziela troski, razem im raźniej,
I nawet gdy burza z piorunami,
I gdyby ktoś dom Jej miał wysadzić,
Połyka ogień, trawi dynamit,
Parasol w ręku, nigdy nie zrani,
Na saniach dusza nieokiełznana,
Do bratniej pędzi co koń wyskoczy,
Zeszła z wulkanu w miłości ranach,
Patrząc w swe lustro otwiera oczy...
Jeśli
Jeśli otwieram serce dla Ciebie,
I nie pytam nikogo o zdanie,
Nie zazdrosnych, nie gwiazd na niebie,
Jeśli staję w prawdzie na wulkanie,
Choćbym się spalił, zostanę
Jesteś
Jesteś obok, wiorst ze trzysta,
Ręką sięgnąć, w wyobraźni,
Co dzień z Tobą tańczę twista,
Fokstrota, w walcu nam raźniej,
Gdy widzę uśmiech na twarzy,
Na Twojej, błysk w lewym oku,
Gdy do pędzla rwą Cię ręce,
Gdy szykujesz się do skoku,
Radość me serce rozpiera,
Za Tobą idę przez życie,
I świetliki wokół zbieram,
By gwiazdą Twą zachwycił się
...Cały Świat
Uczucie
Czy uczucie może na drucie,
Dystans wzmagać temperaturę,
Czy wyobraźnia pełna złudzeń,
Nasze odczucie w dół, czy w górę,
Czy siła uczucia w przetrwaniu,
Kocha, kto nadzieją się karmi,
Czy wartość miłości w czekaniu,
Aniołem biali, diabłem czarni,
Bo nie zna życia kto w dystansie,
O ukochanej już zapomniał,
Kto dotykając wcześniej w transie,
Miłość przeniósł na inną, zwątpił,
Czy jest taki facet, co może,
Bez zaburzeń swojego EGO,
Kochając wciąż, miłość odłożyć,
Przyjacielem być i nic z tego...
To było...
Zamglone oczy, zasłona z róż,
Rozstajne drogi co złączył los,
I prosto w serce wbity Twój nóż,
Gdy słowem-kluczem zadałaś cios,
Jeszcze mój rower do Twego lgnie,
Co ranek dryfuje do parku,
Do tego gdzie łabędź, kaczki dwie,
Ławeczka, wierzby, spojrzeń szparki,
Gdzie zatańczyliśmy cud-walca,
Przesiedzieliśmy chwil tysiące,
Zatopieni w miłości balsam,
Zapatrzeni w kwiaty na łące,
Tatarak pochylony w wodzie,
Tłumił nasze tajemne szepty,
Gdzie uwielbienia słowa-łodzie,
Gnane jesiennym wiatrem, letnim,
Opadały na puste kartki,
Paliły strofy, tliły wiersze,
Gdzie poeta poczuł się martwy,
Gdy zapomniałaś i odeszłaś...
To nie jest wiersz dla Ciebie
Dzwoń do mnie, wesoły dzwoneczku.
Siedzę na kamieniu, na szpilkach,
Każde żółte, małe słóweczko,
Ciepłe i słodkie, z nadzieją, ach,
Na pustym polu, w głuchym lesie,
Zdala od ludzi i bratnich dusz,
Gdzie niczego robić nie muszę,
Twego pocieszenia pragnę już,
Dzwoń...
Piję za ranki
Piję za ranki, każdy na nowo,
Za Słońce, kwiaty i za każdy dzień,
Za sny, tęsknoty, za każde słowo,
Co z Twoich ust chodzi za mną jak cień,
Zabieram je dziś do lunaparku,
Zatańczą ze mną w upojnym walcu,
Muzyka Straussa, a w piersiach nasz żar,
Piję by zgasić pożarów łańcuch,
Choć wiem, z moich snów,
Że większa łuna będzie,
Znów...
Chcę z Tobą zabłądzić
Hej, Cyganko, zostań dłużej,
Nie uciekaj do taboru,
Chcę z Tobą kanony burzyć,
Boso zapachy wybierać,
Kolory mieszać do bieli,
Z wiatrem pędzić na Pegazie,
Czytać, płatki róży ścielić,
Odjeżdżać wciąż i powracać,
Razem...
Hej, Cyganko, zostań dłużej,
Chcę z Tobą na koniec Świata,
W sam środek szalejącej burzy,
Gdzie tylko myśl nasza lata,
Zabłądzić...
Powitanie
Witaj rozkoszy poranka,
Powiewie płonnych nadziei,
Że dziś lepsze niźli wczoraj,
Że jutro bardziej ośmieli,
A przecież wystarczy tylko
Być i cieszyć się tą chwilą!
Cisza...
Cisza w słuchawkach, w pokoju cisza,
Telefon głuchy, internet milczy,
W zamiarach cisza, cicho wśród myszy,
Zaległa wokół, w trawie nie piszczy...
Kogut nie pieje, dzwony nie biją,
Świat zamarł w nagłym oczekiwaniu,
Czas, jak ta cisza powoli mija,
Kroków nie słychać, cisza w kochaniu...
Bez Ciebie cisza, z Tobą nie lepiej,
Za trudna rola nawet dla mistrza,
Jak pieśń zwiewna nad dalekim stepem,
Unosi się wszechogarniająca,
Cisza...
Bez Ciebie
Bez Ciebie coraz trudniej,
Bez Ciebie nudniej,
Zimniej, obco,
Jak samotnej skale,
Na pustyni...
Jesteś moim Słońcem,
Czasami ogarkiem,
Ale zawsze w tunelu
Światełkiem...
Ty, Ziemia
Pod, źródła gorące,
Nad, urocze Słońce,
Na, kwiaty pachnące,
Ty, Ziemia, Wiosna, Łąka...
Gdzie oczy poniosą,
Gdzie zapachy wiosny,
Gdzie ślad stopy bosej,
Twojej,
Pofrunę radosny,
Szukać Twego uczucia,
Ruszam...
Jak dziecięca kołyska
Miłość to wiatr co wieje zawsze,
Wiosną, latem, jesienią zimą,
Burza piaskowa, zamieć i płaszcz,
Skrywający naszą intymność,
Miłość nie boi się limitów,
Nie klęka przed ludzką obłudą,
Nie kłamie, nie ukrywa świtu,
Wstaje, gdy Słońce ją obudzi,
Nie trzyma dwojga rąk w dystansie,
Nie żałuje łez, pocałunków,
Nie krzywdzi jak w zwykłym romansie,
Szanuje, nie rozlewa trunków,
Jej czar jak dziecięca kołyska,
Oszałamia, ten czar nie pryska...
Kocham Cię, życie
Za gorący wiatr uczuć na zdobytym szczycie,
Za płomienne fatamorgany w snach na jawie,
Za poranki, powitania, kocham Cię, życie,
Za uśmiechy, kwiaty i za rosę na trawie,
Za milczenie, uniesienie, ciszę, motylki,
Nawet za cierpienie, gdy czuję, że przeżyję,
Za wyzwania, sukcesy, męczące porażki,
Za pustynie, lodowce, gdzie samotność wyje,
Tu i teraz, nawet na przekór wyobraźni,
Dzisiaj i jutro, nawet gdyby nieśmiertelność,
Ti i ja, żeby zdobywać było nam raźniej,
Smutek, żal, zwątpienie, przyjaźń, radość i miłość...
Przyjaciel
Nie szukam Cię u Jubilera,
Nie ślę za Tobą detektywa,
W Twoim Banku w kontach nie szperam,
Nie zaglądam w Twoje aktywa,
W samolocie czy w samochodzie,
Na bosaka czy w złotych szpilkach,
Zawsze będziesz dla mnie przechodniem,
Do którego przez tłum przeciskam,
Swe uczucia, liczy się iskra,
Prąd, napięcie, piorun co strzelił,
I pozwolił mi w Tobie zyskać,
Na całe życie przyjaciela...
Ja, człowiek...
Niżej, wyżej, pośrodku
w bezkresie myśli ludzkiej
zagubiony
Człowiek...
...Szalony, rozłamany na pół
rozdarty...
...jak nie można nigdy kajdan człowieczeństwa...
JA USPOLECZNIONY!
Pył, kurz, dym rozwiany
po nocnym dumaniu
przy ognisku,
zawieszony na nitce, wystający
z kieszeni własnych spodni
z rozprutą podszewką...
JA OSAMOTNIONY?
Ja, myśl, dym z dogasającego już
ogniska ... nadtopione kajdany,
ogień po nitce, spodnie, dym...
JA SZALONY...
Matka
Nawet gdy trzewia szarpać mi zaczną,
szponami, pługiem, gdy pociągnie koń,
Nic mi nie wyrwie, żadna Moc Straszna,
Matki mojej jedynej, z głębi serca wspomnienia,
Tego, co wygłaskała jej dłoń...
Epitafium (po śmierci Prof. dr hab. inż. Sylwestra Kaliskiego)
Twoja czapka na trumnie, Generale ?
Uśpiony,
w muślinie,
w spłowiałym
zmierzchu Dnia ?
... Ten deszcz ... na mundury ?!
Twój
głos
z oddali, jeszcze silny ... i myśl
na wskroś
...
Dla nas służyłeś
... nas opuściłeś
?!
>To proste panowie, to trzeba zrobić
!
Dlaczego ? ... Gdzie Twoja
śmiałość
?
Nie można
w pół
drogi ... byliśmy
już
blisko !!!
Profesorze, Płonący
Profesorze, idee i noce...
... z Tobą
spędzone
dla Niej,
... dla Polskiej Nauki !
Deszcz na mundury,
żałość
na serca,
schylając
głowy
wbrew Twojej woli ...
... a rozkazałeś
z Piorunem w dłoni
z niemocy mroku wyrwać
cały
Swiat !
Strofy wytłuszczone zostały wyryte na kamiennej tablicy, którą zamontowano przed wejściem do Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, której dyrektorem był gen. broni prof. dr hab. Sylwester Kaliski
"Akademik", Zeszyt 4, WAT padziernik 1978 (OW-VI-12270 Druk WAT zam. nr 1452/78)
Ziemia chlebem
Hej gospodarzu, już trawa paruje
ciemność Ziemię kuje...
Czas już do chaty!
Otarł czoło spocone,
podniósł znad pługa głowę...
I trzasnął z lekka batem.
A szkapina strudzona orze dalej zgarbiona...
Stękając oboje obrabiają Panu pole,
toć grosiwa potrzeba, w domu nie ma chleba,
a dziatki zgłodniałe i żona umiera...
Hej, gospodarzu, już kury pieją,
Panowie się śmieją,
Ksiądz dzwoni na roraty!
Pokiwał ciężko głową:
"...dyć to nie moja wina
zaharowała się szkapina..."
A w komórce żona
ostatnie tchnienie daje, kona
i dzieciom brak strawy...
Przyczepił się do pługa i sam Ziemię struga,
Toć grosiwa potrzeba, w domu nie ma chleba,
a dziatki zgłodniałe i żona...
Hej, gospodarzu, już żonę chowają,
marsza żałobnego grają,
idź pożegnać żonę!
Nie usłyszał wołania,
sam bliski konania
i Bogu w opiekę
powierzając dzieci...
Przytulił do Ziemi głowę.
"Namiar", Zeszyt 5, WAT 1978 (OW-VI-12067 Druk WAT zam. nr 629/78)
List do Historii
Znałem Cię kiedyś, czułem jak gdyby,
jak gdyby pierś ma powietrze
chłonęła sprzed lat...
Te same słowa, te same czyny,
te same myśli - na wietrze
wzbujałych traw...
Pamiętam Cię Historio,
jak gdyby się powtarzasz,
zdumiewasz mnie harmonią
Twych zmyślnych praw...
Ja w Tobie, Ty we mnie, My
nie tylko nasze twarze
tych samych ludzi
...i wiecznie
My, nie tylko ja i Ty
nie ja jeden, nie Ty jedna
my współistniejemy społecznie...
Jednak znam to zdarzenie
Czyżby taki mój los?
Czyżby kiedyś mój ziomek
mógłby przyznać się do mnie?
Historio, w głowie mi się plącze
czy ja tak, czy ja nie wyłącznie?
"Poezja", Zeszyt 9, wrzesień 1978, str. 121
Z tej strony muru cisza panuje
Kroki przechodniów i pisk
hamulców
w monotonny zlewają się szum...
Po tamtej stronie Kowale kują
babskie maniery i drobne wyskoki
w męskie skuwają charaktery...
Tam się hartują mężczyźni!
Woda
Stała, liście zbierała
zieleni zieleń dawała...
spokojna woda!
Z góry skały żłobiła,
Ziemia chętnie ją piła...
rwąca woda!
Z chmury pola zlewała
gradem, śniegiem spadała...
deszczowa woda!
Drzew cienkie kikuty, Ludzi chude
szkielety
po czarnej, spękanej Ziemi chodzące,
w wodnistym mule spłowiałe ryby
i gady pełzające...
Kiedyś płynęła tędy Rzeka...
I szumiał śpiewnie las dębowy
Teraz nad mułem stoi Fabryka...
I komin ma bazaltowy!
"Namiar", Zeszyt 6, WAT 1982 (OW-VI-13652 Druk WAT zam. nr 1086-82)
Słowa
Powinny być trafne,
pełne prostotą, może dziwaczne,
świeże tęsknotą
i jednoznaczne!
Może nie ogniem,
nie twardą skałą, może omylne,
silne natchnieniem
i zawsze sterylne!
Słowa jak cięciwa
napięta, jednej kuszy
i jak jedna strzała,
co w każdej duszy
w ciemnościach
znajdzie
sumienie!
1.02.1982
Poszukuję ptaków na śniegu
Przeciągły gwizd
jak wycie o zmroku
głodnego wilka
do księżyca,
Tętniący łoskot kół wagonu
oddalający się od
równie
hałaśliwego miasta...
...moja podróż na wieś...
...powrót,
złowrogo konieczny,
gdy przemierzając
zaczadzone ulice,
potykając się
o drapieżne ssaki
poszukuję ptaków na śniegu...
17.02.1981
Pogoń...
Sternikiem losu swego,
tych cnót straconych
w na pozór walce
o otwarcie wrót do
Raju
dla zbłąkanych LUDZI z tłumu krwiożerczego,
zapomnianych
dla własnego EGO,
z tłustym kawałkiem kiełbasy w zachłannych wargach
i rozbieganym białkiem strachu w ciemnych oczodołach,
zagubiony w ripostach
w powoli wypełniającej się próżni,
zmęczony
ruszaniem z posad,
by nie bluźnić,
za EUTERPE boską
ze świeczką w dłoni,
strażnikiem już
bez broni
w pogoń -
- bez koni...
za fatamorganą...?
1.05.1981
Na prowincji
A na pustym dotąd sianie
zaroiło się od mrówek,
ksiądz wygłosił im kazanie
odczytano kilka tekstów,
za poetą, że półgłówek,
rozrzucono parę słówek
i zaczęło się od nowa
to, co wyginęło wprzódy -
co kto kiedyś nie mógł zmieścić
teraz skrzętnie zaczął pieścić...
Bo na sianie w tym powiecie
rozrzucono deklaracje,
że od rana do wieczora
każdy może demokrację
pocałować...
10.05.1981
Pójdę
Pójdę drogą ... do cmentarza,
trupio biały, zniewolony
strachem co do nóg się tarzać
INNYM zmusił mnie, szalony
strachem ludzi, dzieci, żony
...drogą do cmentarza!
Przejdę obok, tchu nabiorę,
może trafię na olśnienie
może włożę
szaty nowe
i zaśpiewam
pełnym brzmieniem, może...
ruszy mnie sumienie
...może moje?
Może teraz mi się uda
trwożnym rytmem swych nadziei
ścieżki złudzeń znów obudzić
i odszukać kres w oddali...
śpiących ze snu zerwać
LUDZI
...by kochali?
19.09.1980
Most na swojską stronę
Rozkwitały pąki gdy wymaszerowali,
roztlały pochodnie rumieńcem nadziei,
gdy ledwo - dźwięki z bezkresu oddali,
gdy pieśń tą jeszcze na ustach nieśli,
gdy dla nas odeszli
przed siebie...
myśmy czekali na tyłach
zbawienia!
To tu, na zakrętach,
na szlakach górali,
gdzie wróg jak rodzony
potwór ze stali,
ta myśl natrętna...
Gdzie grunt nam się palił
od całopalenia...
To tu nam potrzebna
siła oręża,
odwaga czynu,
przebiegłość węża i ...
trochę rymu
by most zbudować
na swojską stronę
tej samej RZEKI
15.05.1981
Cisza
Ta cisza nastała po BURZY
Gdy GROM i BŁYSKAWICE
Skołatane, osłabione,
Gdy wzniesione prawice...
opadły...
I tylko szmer ożywionych złudzeń
I ozonem pachnących marzeń
I gdzieś, za horyzontem
przebrzmiały,
wyciszony łoskot
pękających w szwach
niesprawdzonych
struktur minionych epok
i ledwo dostrzegalny
poblask
ich nadziei...
I spadł deszcz, cichutko,
w jednostajnym rytmie
wystukując melodię wytchnienia
na dachach
zmęczonych ludzi...
1.02.1981
Już czas...!
Już czas, by w dłonie klasnąć,
zapałki na sztorc w powieki
by nie zasnąć
a w morskie otchłanie rzucić grosz...
...na wieczne wspominanie...
Już czas odejść w majaki
gdy polityk poetą, a słowo,
zanim się zrodzi,
spala się
wraz z głową...
...bo pożar rozpalono, choć
...lasy nie chcą płonąć,
a ryby i ptaki głęboko, wysoko,
żeby od tej draki
nieco ochłonąć...
1981
Wiersze jeszcze nie publikowane, pochodzące z tego samego okresu
Nasza swojska
Szlakiem komturów za nos wiedziona,
w worek ciermiężny obleczona,
oślepiona,
drogą donikąd podążając,
patrząc, by widzieć tych, co dają,
ustając,
GROMKA PIEŚŃ - kiedyś, tam, radosna,
uszy powiędłe oblepiając,
sypka jak piasek, ten, Mazowsza,
jak pola jędrna wczesną wiosną,
swojska,
chałupa kryta słomą,
nasza, POLSKA,
gdzie słowa płoną,
a...
pustą szosę
przebiega zając...!
15.05.1981
Jadą...
Jadą wozy kolorowe,
wiatr je biczem cięgiem chłoszcze,
miasta mijając i sioła
zatrzymują się na moście,
gdzie bez krzyża, nad przepaścią,
cicho modlą się woźnice:
aby w dalszą wspólną drogę
wystarczyło na kłonice,
nie zbiesiły się szkapiny,
a za każdym wspólnym wozem
ze dwa własne mogły sunąć
no i jeden dyszel luzem...
Jadą wozy kolorowe...
10.05.1981
Modlitwa
Nie stanie chleba, staną wiatraki,
malcy będą się modlić po kątach,
nie stanie woli gdyby pierś wątła,
a ściany rozsadzą puste haki...
By prozą brzucha, bez długich gaci,
na grodzonej plaży legli nadzy,
ciężcy od forsy, nadmiaru władzy,
nasi swojscy, też polscy RODACY...
Nie stanie koni by zorać rolę,
a bruzdy obsiać ziarnem nadziei,
nie stanie kopii, zabraknie kniei,
a RYCERZ plackiem siądzie za stołem...
By kiedy tylko przyjdzie ochota,
zdjąć miecz, przyłbicę, otworzyć usta,
szklanicą miodu zalać, bo pusta
i nędzna jest dola DON KICHOTA...
15.05.1981
Czas rozbić ten pomnik
Zamknięci w złoconym
Jaju osadzonym
na cokole
człowieczeństwa...
Sączymy jad społem
Wijąc się, skomląc
jak PSY, zaszczute,
WĘŻOWYM cielskiem opasane, otrute
jadem (własnym), oplute,
uduszone...
Od lat ten sam KOSZ
i ZAKLINACZ bezradny
i modły do NIEBIOS płonne
ON - z NIEGO dobrobyt
i CZAS - JEGO wątek;
Wszyscy czekamy na początek początków,
na rozsądek...
Na ten GŁAZ, co zrzucony
Czar (naszym) złudzeniom odbierze,
GĘSIOM pióra przywróci,
LUDZIOM rozum
(w równej mierze),
GŁAZ, co rozłupie
twardą, w złoconej skorupie...
...NIEMOC (Polaków)!
1981